Ja (1984)

Anna Bojarska, Ja, Warszawa, 1984
(okładka: Roman Cieślewicz)

Wyobraźmy sobie przeciętnej wielkości mieszkanie. A w nim żyjących razem: młodego karierowcza, Janis Joplin, słodkie dziecko, introwertyka-marzyciela, zgwałconą (?) dziewczynkę, pastora… itd. Zrobione? To teraz wyobraźmy sobie, że to nie poszczególne, samoistne byty, ale pasje, lęki, obsesje i idee targające jedną osobowością. Jednym Ja. O tym właśnie opowiada niezwykła książka Anny Bojarskiej. „Niepokojąca wizja rozpisanego na głosy „ja” zanurzonego zarówno w fantazjach i obsesjach, jak i w trudnej rzeczywistości początku lat osiemdziesiątych”(*) – tak brzmi zamieszczone na pierwszej stronie okładki zdanie Olgi Tokarczuk. Chętnie dowiedziałabym się, co jeszcze ma do powiedzenia o tej książce jedna z moich ulubionych pisarek. Jest to bowiem tekst, który wymyka się wszelakim interpretacjom. Już obrana forma sprawia, że może być ich tyle, ilu będzie czytelników. Czy cała fabuła jest prawdą, czy wydarzenia rzeczywiście „dzieją się”, a uczestniczy w nich ta lub inna część osobowości, czy też są tylko pewnymi archetypami, etapami w życiu człowieka, które trzeba przejść, aby dojrzeć, aby coś w nas mogło umrzeć bądź się narodzić? Każdy czytelnik musi indywidualnie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Gdy czytałam tę książkę, targały mną sprzeczne emocje. To zaczynała boleć mnie głowa z natężenia uwagi i głębi przeżyć, to znowu popadałam w znużenie. Być może ta powieść jest doskonałym przykładem, iż literatura jest tylko lustrem, w którym nie można zobaczyć więcej, niż się samemu wniesie.
To nie jest powieść dla każdego. Książki nie polecam zwolennikom jasnej i tendencyjnej fabuły, wartkiej akcji i łopatologicznie wykładanej psychologii. Cała reszta, czytając ją, może przeżyć naprawdę fascynującą przygodę.

Agis

 

zobacz też: Ja – kolejne, uzupełnione wydanie (2002)